Sterylność szkodzi bardziej niż brud

Sterylność w domu

Nie wylewaj dziecka z kąpielą! Sterylność może szkodzić bardziej niż brud. Czy czyste dziecko to szczęśliwe dziecko?

Nie bez przyczyny mawiamy czasem „obchodzisz się z tym, jak z małym dzieckiem”. Dziecko jest bezbronne, delikatne i kruche – trzeba je chronić, strzec. Bywa, że troskliwa opieka wymyka nam się spod kontroli i staje się trzymaniem dziecka pod kloszem. Przejawia się to izolowaniem go od ludzi, którzy mogą być potencjalnie źli czy ograniczaniem zabaw na podwórku, w obawie przed chorobą. Jednak przed tym wszystkim, gdy dziecko jest jeszcze malutkie, popełniamy inny błąd nadopiekuńczości. To wychowywanie malucha w skrajnie sterylnych warunkach. Utrzymywanie czystości, bo przecież z brudu biorą się choroby zakaźne.

Czym grozi przesadna czystość?

Czysta pościel, ubranko, stół i podłoga. Wszystko, z czym dziecko ma bądź może mieć jakiś kontakt. Nieustannie wyparzane smoczki. Nic, co spadnie na ziemię, nie może trafić do rąk smyka, zanim nie zostanie porządnie umyte. Po co to wszystko? By uchronić się przed bakteriami i wirusami i katarem, pasożytami, infekcjami skórnymi, które powodują. Przekonują nas o tym wszechobecne reklamy detergentów i środków higienicznych, które „zabiją bakterie na śmierć”. Pytanie, czy nie to jak wylanie dziecka z kąpielą.

Dziecko od urodzenia przez kolejne długie miesiące i lata nabywa odporności. Jego układ immunologiczny uczy się przez doświadczenie. Styka się z patogenem, poznaje go i wykształca umiejętność rozpoznawania oraz zwalczania w przyszłości. Jeśli pilnujemy nienagannego porządku w naszym domu, maluch nie ma szans zapoznać organizmu z drobnoustrojami. A bez spotkania „twarzą w twarz” układ odpornościowy „żyje” w nieświadomości. Beztroski, nieprzygotowany na czyhające wokół niebezpieczeństwa. Organizm nienauczony zawczasu prawidłowego rozpoznawania wroga, w późniejszym czasie zaczyna tak traktować to, czego nie powinien. W ten sposób u dziecka rozwijają się alergie rozmaitej maści. Organizm za wroga uznaje kurz, składniki pokarmu, pyłki roślin. A my dziwimy się, skąd katar u niemowlaka po wyjściu na spacer do parku, skoro pogoda jest piękna. Współcześnie żyjemy w najbardziej sterylnych warunkach w historii, alergie też nigdy wcześniej nie były taką plagą. To, że oba fakty zbiegają się w czasie nie jest więc przypadkiem.

Sprawa ma jednak jeszcze głębsze dno

Chodzi o to, że dawniej stosowane naturalne środki higieny zastąpiliśmy bardzo silnymi detergentami, które swoje działanie opierają na wysoce drażniących, niekiedy wręcz toksycznych substancjach.

Wszechobecny jest np. chlor. Pełno go w wybielaczach, produktach do zmywania, środków do czyszczenia wanien, toalet, kafelków. Jeśli w składzie atmosfery pojawiłaby się 0,01 procenta chloru, groziłoby to zatruciem. Rodzi się zatem pytanie, co szkodzi dziecku bardziej – smoczek, który po przypadkowym upuszczeniu na podłogę dziecko ponownie wkłada sobie do ust, czy kąpiel w szorowanej co trzeci dzień wannie detergentem pełnym chemii.

Nie wszystkie bakterie są złe. Świadczy o tym choćby nasz własny organizm, a dokładniej mówiąc jelita, w których żyją miliony dobroczynnych drobnoustrojów, bez których nie moglibyśmy trawić i cieszyć się zdrowiem. Co zatem powinniśmy robić? Pozwolić dziecku bawić się na podłodze. Smakować świat wokół, nieważne, że oznacza to gryzienie absolutnie niesterylnych zabawek. Nie ograniczać mu zabawy na świeżym powietrzu. Pozwalać na kontakt ze zwierzętami. Ograniczyć liczbę żrących detergentów na rzecz naturalnych środków, jak soda, kwasek cytrynowy i cytryna, szare mydło. I nie biegać po obsesyjnie po domu ze ścierką w ręku. Brud, z którym dzięki temu dziecko się styka, jest dla niego jak swego rodzaju naturalna szczepionka.

Klaudia

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *