Sharenting. Wrzucasz do Sieci zdjęcia dziecka? Zachowaj rozsądek

Wrzucanie do sieci zdjęć dziecka

Polski Facebook działa od połowy roku 2008. Dzieci, które urodziły się w tym samym czasie, co polska wersja językowa najpopularniejszego serwisu społecznościowego na świecie, mają 8 lat. Niektóre z nich mają już własne konto na tym portalu, jednak to wcale nie znaczy, że ich obecność w Internecie zaczęła się dopiero teraz. Zadbali o to ich rodzice, wrzucając do Sieci zdjęcia swoich maluchów pod hasłem „niech cały świat zobaczy, jaką mamy wspaniałą rodzinę!”. Jednak to, co raz znajdzie się w Internecie, pozostaje w nim właściwie na zawsze. Jakie zagrożenia się z tym wiążą?

Sharenting zdjęć dziecka – uważaj, bo możesz wywołać traumę!

Media społecznościowe nie są po to, by się ich bać. Podobnie jak możliwość udostępniania za ich pośrednictwem różnorodnych zdjęć. Facebook czy Instagram służą podtrzymywaniu relacji ze znajomymi, przyjaciółmi, rodziną, z którą nie widujemy się na co dzień. Ukończenie studiów, egzotyczna wycieczka, zdanie egzaminu na prawo jazdy – tak wyjątkowe chwile chętnie uwieczniamy na zdjęciach, po czym ochoczo pokazujemy innym. Czy może więc dziwić, że równie chętnie dzielimy się fotografiami naszego maluszka? W końcu narodziny nowego życia to jedno z najpozytywniejszych wydarzeń w życiu.

Dawniej zdjęcia umieszczaliśmy w albumie i pokazywaliśmy najbliższym, gdy wpadali do nas w odwiedziny. Dzisiaj mamy takie czasy, że zdjęcia zgrywamy na komputer i łatwiej jest nam je opublikować w internecie, niż oddać do wywołania. To takie wygodne! Tyle że nie zawsze rozsądne i bezpieczne. Może nam się wydawać, że nasze albumy widzą tylko znajomi. Nic bardziej mylnego – zdjęcia mogą trafiać w różne, nawet bardzo niepowołane ręce. Nie chcę rozsiewać paniki i snuć wizji o dziecięcych porywaczach, pedofilach i producentach dziecięcej pornografii, choć to także realne zagrożenie. Myślę raczej o reputacji naszych dzieci.

Dzieci pierwszych użytkowników polskiego Facebooka chodzą już do szkoły. Spotykają tam nowych kolegów, których chcą poznać jak najlepiej, ale też pokazać się im z jak najlepszej strony, by zyskać ich sympatię. Te dzieci to internetowi tubylcy, nie znają świata innego niż ten w którym istnieje internet. Możemy być zatem pewni, że po informacje o kolegach i koleżankach z klasy udadzą się właśnie do Sieci. W wyszukiwarkę wpiszą dane twojego dziecka i znajdą jego konta – jeśli posiada takowe – na kilku portalach, ale też np. zdjęcia z kont jego rodziców. A tam? Pierwsza kąpiel, ospa wietrzna, maluch na nocniczku, płaczący, z głupią miną, na golasa. Przez takie zdjęcia dziecko może się stać obiektem kpin. Albo z innej strony: czy chcemy, żeby zdjęcie naszej zapłakanej pociechy ilustrowało umieszczony gdzieś w internecie podrzędny artykuł pod tytułem „sposoby na katar u niemowlaka”?

Czy powinniśmy więc usunąć swoje konta? Nie, wystarczy zachować zdrowy rozsądek. Nie publikujmy zdjęć i informacji o dzieciach, które w jakikolwiek sposób mogą być kontrowersyjne, albo zdradzać o nich zbyt wiele. Nawet z pozoru niewinne zdjęcia mogą zupełnie zmienić wydźwięk, gdy osadzi się je w innym kontekście (sprawdź kampanie Fundacji Dzieci Niczyje). Obcy ludzie mogą ponadto wykorzystać informacje znalezione na profilu do zdobycia zaufania u dziecka. Bo jak nie zaufać komuś, kto zna adres zamieszkania babci, imię kota i ulubionej bajki?

Wszystko jest dla ludzi, dlatego korzystajcie z portali społecznościowych, ale… pomyślcie, zanim wrzucicie!

Klaudia

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *